poniedziałek, 18 marca 2013

Ryzykantaka - niezwykła historia

Niebo spowijała delikatna zasłona z pierzastych chmur. Powietrze nieznacznie falowało w popołudniowym upale. Zielona trawa łaskotała bose stopy Marysi, gdy bezszelestnie przemykała pod osłoną gęstego szpaleru drzew. Wiedziała, że musi się spieszyć by dotrzeć przed Nimi do celu. Ciało miała nieprzyjemnie oblepione potem, bardzo chciało jej się pić. Mimo doskwierającego jej upału i męczącego ją pragnienia przyspieszyła kroku, przeczuwała, że to już niedaleko. Jej nagie ramiona stanowiły doskonały żer dla owadów, były już tak przez nie pokąsane, że całe pokryte były bąblami różnej wielkości. 
- Muszę wytrzymać już niedaleko, jeszcze tylko kawałek, a będzie po wszystkim.- Marysia cały czas dodawała sobie odwagi w myślach, z jej ust nie mogło paść ani jedno słowo inaczej Oni by ją usłyszeli. Wtedy zabawa by się skończyła, tylko z jakim skutkiem? lepiej nie wiedzieć?
Po przedarciu się przez ostatnie zarośla Marysieńka w końcu zobaczyła cel swoich zmagań z naturą i własną wytrzymałością. Czy udało jej się dotrzeć  na miejsce przed nimi? Nie mogła tego na pierwszy rzut oka ocenić. Nie widziała nikogo w pobliżu, ale przecież doskonale zdawała sobie sprawę jak Oni doskonale potrafią się kamuflować. Już miała wyjść z ukrycia gdy usłyszała za sobą jakiś hałas.... 
Ciąg dalszy  nastąpi:)

3 komentarze: