wtorek, 19 marca 2013

Ryzykantka - niezwykła historia 2


Pokrywa włazu odskoczyła z cichym klapnięciem. Marysia pochyliła się nad małym otworem, który ukazał się jej oczom i uruchomiła skaner wbudowany w szkła kontaktowe. Spokojnie i metodycznie prześwietlała wnętrze tunelu, nie mogła pozwolić sobie na nawet najmniejszy błąd - stawka była zbyt wielka. W skroniach czuła, jak szybko krew krąży jej w żyłach. Skupiła się i tak jak ją uczono wyrównała oddech i puls. Nic nie mogło ją rozpraszać, bo czekała ją najtrudniejsza część misji. Po upewnieniu się, że tunel jest czysty Marysia delikatnie się do niego opuściła. Przedramiona wraz z łokciami oraz łydki z kolanami ustawiła tak by ściśle przylegały do ścian tunelu, było to na tyle istotne, że pokrywały je specjalne wypustki zwalniające - pozwalające jej opuścić się wolno i bezszelestnie. Po 2 minutach, które dłużyły jej się niezmiernie Marysia dotarła  do sali przerzutowej. To tu trafiali brutalnie wpychani do tunelu jeńcy. Marysieńka wytężyła swoje zmysły i przez chwilę poczuła ich bezgraniczny strach, a także niedowierzanie, że to spotkało właśnie ich. Na jedną chwilę ten nadmiar emocji przepływających przez nią, osadził ją w miejscu i sparaliżował. Wiedziała, że nawet sekunda nieuwagi może doprowadzić do tragedii, jednak jej zdolności empatyczne były silniejsze. 
- Cierpienie tych bidnych ludzi przenika mnie na wskroś, wiedzieli, że stąd nie ma powrotu. Ach! Czuję także gniew, dużo gniewu, był wśród nich ktoś kto się nie bał tylko złościł całą tą beznadziejną sytuacją. To naprawdę dziwne. Jeńcy z reguły są przerażeni i zrozpaczeni nie zdenerwowani. - Marysia ocknęła się ze swoich rozważań i odtworzyła mapę obiektu w głowie. Nie mogła pomylić żadnych drzwi, bo mogły  być dla niej ostatnimi, które otworzy w życiu. Szybkim, lecz cichym krokiem podeszła do lewych drzwi i delikatnie je pociągła, nie ustąpiły nawet o milimetr. Pochyliła się i uważnie obejrzała zamek, na szczęście nie miał skomplikowanego mechanizmu. Po kilku sekundach odskoczył, Marysia schowała narzędzia do pokrowca na ramieniu po czym wyszła na zimny, bardzo ciemny korytarz. Skupiła się i włączyła noktowizor w soczewkach. Na jego końcu zobaczyła pancerne drzwi. Gdy do nich podeszła zauważyła, że mają zawiasy schowane w futrynę, zamknięte były na dwie solidne kłódki, jedną zamykaną na klucz, drugą na siedmiocyfrowy szyfr. 
- Z zamkiem w pierwszej  kłódce sobie poradzę, gorzej z szyfrem w dej drugiej. Nie mogę nikogo zawieść, ani skontaktować się ze swoim zespołem dopóki skanery w budynku są uruchomione. - Marysie najpierw otworzyła pierwszą kłódkę zamykaną na klucz, potem zajęła się tą drugą - nie mogę jej po prostu przeciąć, bo wewnątrz znajdują się mikroczujniki, które uruchomią alarm. - Marysieńka delikatnie położyła dłoń na drugiej, zamkniętej kłódce. Zamknęła oczy, skupiła się maksymalnie uruchamiając wszystkie swoje zmysły, nawet tych kilka dodatkowych. Kilkadziesiąt sekund wielkiego skupienia zaowocowało szyfrem otwierającym ostatnią zamkniętą kłódkę. Marysia wstrzymała oddech i otworzyła drzwi. Pomieszczenie, do którego prowadziły wypełnione było szczelnie małymi celami, na jego środku stało centrum dowodzenia. Cele nie miały okien, ani żadnych innych otworów przez, które byłoby widać kto jest w środku. Marysia nie  miała czasu włączyć skanera i prześwietlić wszystkich cel. Jej czas bardzo szybko się kurczył, jeśli zaraz nie wypuści więźniów i nie zablokuje skanerów w budynku może dojść do tragedii. Budowa centrum dowodzenia na pierwszy rzut oka wydawała się bardzo prosta, jednak po dokładniejszym przyjrzeniu się, wprawiała w osłupieni ilością blokad.  
- Postarali się, żeby nikt stąd nie uciekł, jednak nie wiedzieli, że ja przyjdę po jeńców... - Nagle w dominującą ciszę wdarł się jakiś dźwięk, coś jakby skrobanie paznokciami po murze. Marysia  zareagowała błyskawicznie, uruchomiła specjalne urządzonka, wbudowane w kolczyki na wkręty, które miała w uszach. Po chwili wiedziała, że te dziwne dźwięki dochodzą z ostanie celi. Nie mając już nawet żadnej setnej sekundy do stracenia Marysieńka pochyliła się nad centrum dowodzenia. Najpierw rozbroiła zabezpieczenia zczytujące odciski palców, miała w końcu je w pamięci, potem zajęła się łamaniem kodów zabezpieczających. Znowu musiała uruchomić wszystkie swoje zmysły by złamać hasła strzegące jeńców. Wiedziała, że nie powinna za bardzo przeciążać swojego umysłu, ale nie miała innego wyjścia. Trochę czasu jej to zajęło ale w końcu rozbroiła wszystkie zabezpieczenia, udało jej się nawet wyłączyć każdy skaner w budynku. Całe to maksymalne wyostrzenie zmysłów zmęczyło ją ogromnie, przed oczami zaczęły jej latać jakieś kolorowe plamki. Więc je  zamknęła i wolno wciągnęła powietrze przez nos, czuła jak powoli rozchodzi się w organizmie, przynosząc dzięki krwiobiegowi każdej komórce tak potrzebny jej tlen. Marysia musiała skontaktować się z swoim zespołem, teraz gdy unieszkodliwiła system alarmowy budynku mogła się bezpiecznie odezwać.
- Baza słyszysz mnie, wszystko w porządku, zaraz uwolnię więźniów. Potrzebuję wsparcia by ich bezpiecznie wyprowadzić. System alarmowy unieszkodliwiony, możecie wchodzić. - Odpowiedział jej gruby męski głos należący do jej szefa Krystiana - Przyjąłem, za pięć minut będziemy u Ciebie, włącz lokalizator. Postaraj się zatrzymać jeńców na miejscu dopóki do was nie dotrzemy. Jeszcze jedno.... świetnie się spisałaś, tylko teraz niczego nie zepsuj! - Tak jest szefie.
Marysia najpierw uruchomiła zgodnie z poleceniem Krystiana lokalizator, następnie znalazła i uruchomiła przycisk odblokowujący drzwi cel, zaczęli z nich wychodzić zmaltretowani ludzi. Mieli tak przerażone oczy, że Marysi żal ścisnął serce. 
- Jesteście już bezpieczni, zaraz was stąd wyprowadzimy i zabierzemy w bezpiecznie miejsce. - Marysia starała się mówić jak najbardziej przyjaznym głosem by ich niepotrzebnie nie straszyć. Wiedziała, że w tym czarnym stroju musi wyglądać upiornie, ale nie mogła ściągnąć maski z twarzy, to byłby zbyt niebezpieczne ,dla niej i dla nich. Powoli przesuwała wzrokiem po tych wymizerowanych jeńcach, aż zauważyła, że drzwi ostatniej celi są zamknięte.Gdy do nich podeszła zauważyła małą dźwignie po ich lewej stronie. Nie mogła już uruchomić wszystkich zmysłów na najwyższym poziomie, za bardzo je już dzisiaj przeciążyła.
- Raz kozie śmierć, jak ich nie otworzę to nie dowiem się kto tam jest.- Marysia wstrzymała oddech i energicznie pociągnęła za dźwignię. Drzwi otworzyły się z głuchym łoskotem. Po chwili wyszedł z nich postawny mężczyzna. Marysieńka zdążyła tylko pomyśleć - TO ON! - zanim padły pierwsze ciosy....

Ciąg dalszy nastąpi wkrótce.           
                                 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz