czwartek, 28 marca 2013

Zawsze Cię znajdę, a wtedy...cd.4

Struchlała Octavia zamknęła oczy i czekała na swój koniec. Z rezygnacją spuściła głowę.

 Gdy  już myślała, że nastąpi jej koniec poczuła na swoich związanych dłoniach lodowaty dotyk tajemniczej istoty. Po chwili była wolna. Ze zmęczenia nie mogła ustać na nogach, więc osunęła się w śnieg. Zjawa - jak ją w myślach nazywała Octavia - pochyliła się nad nią i pomogła jej się podnieść. 
Gestem pokazała Octavii, że ma iść za nią. 


*********
Szły wolnym krokiem uważnie rozglądając się dookoła. Musiały być bardzo czujne bo ON mógł cały czas czaić się gdzieś w pobliżu. Śnieg miarowo skrzypiał pod nogami Octavii, Zjawa poruszała się zupełnie bezszelestnie jakby w ogóle go nie dotykała swoimi stopami. Po niedługim czasie Octavia nie wytrzymała tej wszechogarniającej ciszy.
- Dokąd mnie zabierasz? Jak Ci na imię? -  Tajemnicza postać zatrzymała się i ruchem ręki kazała jej się przybliżyć.
- Zabieram cię do mojej krainy Hiberneru. Moje imię brzmi Gelare co w twoim języku oznacza zamarzniętą.  

środa, 27 marca 2013

Zawsze Cię znajdę, a wtedy... cd.3

Gdy już ostatkiem sił Octavia trwała przywiązana przy drzewie swojej kaźni, stała się rzecz niesłychana. Z nieba zaczęły lecieć grube płatki śniegu i zerwał się wicher. Z całego tego kłębowiska śnieżnego uformowała się tajemnicza postać. Wygląd jej był przedziwny, miała bardzo długie, białe, sięgające ziemi włosy zaplecione w warkocz. Cera jej była biała jak śnieg, oczy jej miały barwę nocy, a usta krwi. Cała była spowita w błyszczące białe szaty. Oniemiała Octavia patrzyła sparaliżowana jak ta postać wolno sunie w jej kierunku. Z każdym uderzeniem serca Octavii zjawa była coraz bliżej. W oddali słychać było ujadanie wilków. Tajemnicza postać okrążyła drzewo do którego przywiązana była Octavia, by stanąć tuż za nią.

wtorek, 26 marca 2013

Zawsze Cię znajdę, a wtedy ... cd.2

Dzień zmienił się w noc, a Octavia nadal tkwiła przywiązana do drzewa. Małe igiełki mrozu po wwiercały się w jej już i tak poturbowane ciało. Chłodny wiatr rozwiewał jej długie czarne włosy, tak bardzo kontrastujące z bezgraniczną bielą śniegu tej krainy. Spękane usta pozostały nieme. Na nic by się zdały jej krzyki, skoro w pobliżu nie było ludzkiej duszy? Pogodzona ze swym losem Octavia omdlała z wyczerpania. Jej umysł dryfował po nieznanych krainach szukając wytchnienia od tej całej masakry, w której uczestniczyła nie ze swojej winy. Bezgłośnie błagała o ratunek, tylko kogo... Sama tego nie wiedziała. Gdyby tak dało się cofnąć czas, ale się nie da!

wtorek 26.3

Dzisiaj jest już ciut cieplej, może to wiosna się do nas skrada? Wolno i ociężale zbudzona ze snu podąża do nas. Spokojnie, miarowo stawia swe kroki. Lecz w głowie jej tylko piękne widoki:)

poniedziałek, 25 marca 2013

poniedziałek

Znowu poniedziałek. Od tej powtarzalności można dostać depresji szczególnie, że wiosny nie widać. Niebo gdzieniegdzie usiane jest pierzastymi chmurkami, które kojarzą mi się z watą cukrową. Mniam:) Słoneczko tak ładnie świeci, szkoda tylko, że zła macocha - zima nie chce przyjąć do wiadomości, że jej czas już minął.  

czwartek, 21 marca 2013

Ryzykantka - niezwykła historia 4

- Ja się nie zgadzam. Słyszysz?!!! To nieprawda, że zawaliłam misję. To on mnie zaatakował, ja się tylko broniłam.
Krystian z politowaniem spojrzał na Marysię i niedowierzająco pokręcił głową. - Według mnie powinnaś obezwładnić go szybciej, a nie cackać się z nim jak z jajkiem. Gdybyś była bardziej stanowcza i nie zważała na zbędne sentymenty poradziłabyś sobie z nim sprawniej. 
Marysieńka zmrużyła gniewnie oczy, widać było, że aż w środku gotuje się ze złości. - Może miałam tak na wstępie uderzyć go pięścią między oczy by padł u mych stóp? Miałam uwolnić jeńców, a nie ich bić.
Krystian otworzył górną szufladę swojego biurka i wyjął z niej siwą teczkę. - Od dzisiaj jesteś niańką JEGO dzieci. - Marysia otworzyła usta w niemym proteście. - To on ma dzieci? Kto by wyszedł za takiego.... - Ty Maryśka byś z chęcią go poślubiła gdyby 10 lat temu poprosił cię o rękę. Przypomnij mi jak on w ogóle ma na imię. 
Zrezygnowana Marysieńka skurczyła się na krześle. -  Marek. Ma na imię Marek. Mam nadzieję, że chociaż nim nie muszę się zajmować? Rozumiem, że mam zostać niańką jego dzieci by mieć na nie oko by nie został porwane ani skrzywdzone w żaden inny sposób.
Marysia poddała się prawie bez walki. Wiedziała, że z szefem jak coś postanowi nie warto dyskutować.  
   

środa, 20 marca 2013

Zawsze Cię znajdę, a wtedy ... cd.1

Octavia obudziła się przywiązana do drzewa. Skostniałymi z zimna palcami próbowała rozsupłać węzeł, by uwolnić chociaż ręce. Wiedziała, że ON po nią wróci i dokończy swojego masakrycznego dzieła. Usta popękały jej od mrozu i z małych pęknięć sączyła się krew. Octavia coraz bardziej szamotała się w więzach, próbując się oswobodzić. Nie miała czucia w palcach u rąk, sama już nie wiedziała czy to z powodu zimna, czy zbyt ciasno związanych dłoni. Słońce świeciło jej prosto w twarz zupełnie ją oślepiając. Tak bardzo się bała, że nie zdąży się uwolnić  zanim ON wróci. W tym pojedynku na śmierć i życie mogła liczyć tylko na siebie. Bałą się komukolwiek zaufać, już raz uwierzyła człowiekowi. Teraz on chce jej śmierci. Najpierw jednak zostawił ją tutaj by mogła w pełni odczuć tą beznadziejną sytuację w jakiej się znalazła.   

Zawsze Cię znajdę, a wtedy...

Drogę do domku oświetlał tylko księżyc. W oddali słychać było pohukiwania sowy  i zawodzenie wilka. Śnieg chrzęścił jej od stopami, torba na ramieniu nieznośnie ciążyła. Okolica wydawała się całkowicie opustoszała, lecz ona wiedziała, że nigdy nie będzie sama. Zło czaiło się wszędzie, czekając tylko na moment jej nieuwagi by zaatakować. Pomimo zmęczenia przyspieszyła kroku, czuła że ON jest już blisko. Świadczył o tym jej przyspieszony puls i dreszcze. W oddali słychać było łamanie gałęzi ,następny dowód, że podąża jej tropem. Wiedziała, że musi zachować zimną krew. Niewolno jej puścić się biegiem przez las, wtedy na pewno ją usłyszy i dopadnie. Droga do domku zdawała  się niemieć końca. Każdy krok przybliżał ją do bezpiecznego schronienia. Nagle zerwał się wiatr, zakołysał gałęziami drzew strącając potoki śniegu wprost na Octavię. Wzdrygnęła się lecz nie zwolniła kroku. 
- Jeszcze tylko kawałek, a będę bezpieczna chociaż na razie. Dopóki ON żyje nie spocznie zanim mnie nie dopadnie. 
Domek oświetlony był jedną lampą naftową zawieszoną nad drzwiami. Octavia rozejrzała się dokładnie, gdy nie spostrzegła nic niepokojącego weszła w krąg światła rzucanego przez lampę. Wtedy wszystko się zaczęło... Silne dłonie pochwyciły ją w pasie i powaliły na ziemię. Zamroczona próbowała odczołgać się na bok, kopiąc na oślep napastnika. Na nic się zdały jej wysiłki wkrótce ręce miała skute kajdankami. Jej oprawca stał nad nią w rozkroku i szyderczo się uśmiechał.
- Nie mówiłem kotku, że przede mną nie da się uciec. Teraz gdy w końcu cię złapałem zrobię z tobą co zechce. 


      

Ryzykantka - niezwykła historia 3



Pierwsze nieśmiałe promienie słońca sączyły się do pokoju przez niedokładnie zaciągnięte żaluzje. Delikatnie oświetlały dziwne łóżko, które wyglądało tak jakby baldachim oderwał się od przytrzymujących go kolumienek i runął w dół. W pomieszczeniu panowała niczym niezmącona cisza, wydawało się, że wypełnia sobą całą wolną przestrzeń. Zegarek wiszący na ścianie bezgłośnie wyznaczał czas, gdy jego wskazówki zatrzymały się na godzinie dziesiątej drzwi pokoju bezszelestnie się otworzyły. Pojawiła się w nich dziwna postać cała ubrana na siwo, szybko podeszła do ściany przy łóżku i nacisnęła mały ukryty w niej guziczek. Baldachim podjechał do góry, spod niego wyskoczyła drobna osóbka.
- Teraz się doigrałeś doktorku!! Zamykać mnie w moim własnym łóżku!!- Istotka pacnęła mężczyznę w ramię.
- Potrzebowałaś odpoczynku. - Doktorek podrapał się po brodzie - Łóżko lecznicze musiało cię dokładnie połatać. Płyn do kąpieli ukrył tylko rany przed ludzkim wzrokiem lecz ty nadal byś je czuła. Znasz procedury, przechodziłaś przez nie już wiele razy. - Mężczyzna złapał za ramię chodzącą w kółko po pokoju kobietę. - Czemu się złościsz? To, że spotkałaś JEGO po tylu latach nie daje ci spokoju?
- Zostaw mnie w spokoju Adam! To, że jesteś lekarzem organizacji nie daje ci jeszcze prawa wtrącania się w moje prywatne życie
- Maryśka!! Jestem także twoim przyjacielem i możesz mi powiedzieć co leży ci na sercu. Marysia wyszarpnęła się z uścisku Adama. - Idę poćwiczyć, porozmawiamy jak skończę.

W nowocześnie wyposażonej siłowni słychać było tylko brzęczenie klimatyzacji i stukot przyrządów do ćwiczeń. Marysia leżała na ławeczce i wyciskała 40 kilową sztangę, mimo zmęczenia cały czas miała jego twarz przed oczami. Jej myśli skupione były tylko na nim.
- Czemu nie mogę przestać o NIM myśleć! Co on właściwie robił w więzieniu sekty? Nie widziałam go 8 lat, niestety prawie nic się nie zmienił. Jak dobrze, że mój kostium tak szczelnie mnie okrywał uniemożliwiając rozpoznanie. Zresztą pewnie i tak by mnie nie poznał, nie tylko dlatego, że nie wyglądam już jak szara mysz, po prostu nigdy nie zwracał na mnie większej uwagi.
Rozmyślania Marysieńki przerwał głos kolegi z zespołu - Łukasza. - Maryśka Krystian chce cię widzieć.
Marysia odwiesiła sztangę i niechętnie podniosła się z ławeczki. - Już idę do szefa tylko wezmę przyrznic. Nie wiesz czego ode mnie chce?
- Wiem tylko, że masz zgłosić się natychmiast
Zrezygnowana Marysia wolnym krokiem udała się do pokoju Krystiana. Łukasz odprowadzał ją współczującym spojrzeniem, którego na szczęście ona nie widziała. Nie zdążyła nawet zapukać w drzwi przełożonego gdy usłyszała. - Proszę .
Krystian siedział za olbrzymimi biurkiem zastawionym najnowocześniejszym sprzętem. Gdy Marysieńka weszła do gabinetu nawet na nią nie spojrzał. Wydał tylko krótką komendę.- Siadaj
Marysia jednak uparcie stała przed jego biurkiem. W końcu podniósł na nią wzrok. - Czyżbym nie wyraził się jasno?! Kazałem ci usiąść.
Marysia skrzyżowała ręce na piersiach. - Wyraziłeś się dostatecznie jasno i wyraźnie. Wolę jednak postać, oczywiście jeśli pozwolisz?
- Siadaj zanim stracę cierpliwość!! Musimy porozmawiać o ostatniej misji. To nie będzie przyjemna rozmowa.

Ciąg dalszy nastąpi :)

wtorek, 19 marca 2013

Ryzykantka - niezwykła historia 2


Pokrywa włazu odskoczyła z cichym klapnięciem. Marysia pochyliła się nad małym otworem, który ukazał się jej oczom i uruchomiła skaner wbudowany w szkła kontaktowe. Spokojnie i metodycznie prześwietlała wnętrze tunelu, nie mogła pozwolić sobie na nawet najmniejszy błąd - stawka była zbyt wielka. W skroniach czuła, jak szybko krew krąży jej w żyłach. Skupiła się i tak jak ją uczono wyrównała oddech i puls. Nic nie mogło ją rozpraszać, bo czekała ją najtrudniejsza część misji. Po upewnieniu się, że tunel jest czysty Marysia delikatnie się do niego opuściła. Przedramiona wraz z łokciami oraz łydki z kolanami ustawiła tak by ściśle przylegały do ścian tunelu, było to na tyle istotne, że pokrywały je specjalne wypustki zwalniające - pozwalające jej opuścić się wolno i bezszelestnie. Po 2 minutach, które dłużyły jej się niezmiernie Marysia dotarła  do sali przerzutowej. To tu trafiali brutalnie wpychani do tunelu jeńcy. Marysieńka wytężyła swoje zmysły i przez chwilę poczuła ich bezgraniczny strach, a także niedowierzanie, że to spotkało właśnie ich. Na jedną chwilę ten nadmiar emocji przepływających przez nią, osadził ją w miejscu i sparaliżował. Wiedziała, że nawet sekunda nieuwagi może doprowadzić do tragedii, jednak jej zdolności empatyczne były silniejsze. 
- Cierpienie tych bidnych ludzi przenika mnie na wskroś, wiedzieli, że stąd nie ma powrotu. Ach! Czuję także gniew, dużo gniewu, był wśród nich ktoś kto się nie bał tylko złościł całą tą beznadziejną sytuacją. To naprawdę dziwne. Jeńcy z reguły są przerażeni i zrozpaczeni nie zdenerwowani. - Marysia ocknęła się ze swoich rozważań i odtworzyła mapę obiektu w głowie. Nie mogła pomylić żadnych drzwi, bo mogły  być dla niej ostatnimi, które otworzy w życiu. Szybkim, lecz cichym krokiem podeszła do lewych drzwi i delikatnie je pociągła, nie ustąpiły nawet o milimetr. Pochyliła się i uważnie obejrzała zamek, na szczęście nie miał skomplikowanego mechanizmu. Po kilku sekundach odskoczył, Marysia schowała narzędzia do pokrowca na ramieniu po czym wyszła na zimny, bardzo ciemny korytarz. Skupiła się i włączyła noktowizor w soczewkach. Na jego końcu zobaczyła pancerne drzwi. Gdy do nich podeszła zauważyła, że mają zawiasy schowane w futrynę, zamknięte były na dwie solidne kłódki, jedną zamykaną na klucz, drugą na siedmiocyfrowy szyfr. 
- Z zamkiem w pierwszej  kłódce sobie poradzę, gorzej z szyfrem w dej drugiej. Nie mogę nikogo zawieść, ani skontaktować się ze swoim zespołem dopóki skanery w budynku są uruchomione. - Marysie najpierw otworzyła pierwszą kłódkę zamykaną na klucz, potem zajęła się tą drugą - nie mogę jej po prostu przeciąć, bo wewnątrz znajdują się mikroczujniki, które uruchomią alarm. - Marysieńka delikatnie położyła dłoń na drugiej, zamkniętej kłódce. Zamknęła oczy, skupiła się maksymalnie uruchamiając wszystkie swoje zmysły, nawet tych kilka dodatkowych. Kilkadziesiąt sekund wielkiego skupienia zaowocowało szyfrem otwierającym ostatnią zamkniętą kłódkę. Marysia wstrzymała oddech i otworzyła drzwi. Pomieszczenie, do którego prowadziły wypełnione było szczelnie małymi celami, na jego środku stało centrum dowodzenia. Cele nie miały okien, ani żadnych innych otworów przez, które byłoby widać kto jest w środku. Marysia nie  miała czasu włączyć skanera i prześwietlić wszystkich cel. Jej czas bardzo szybko się kurczył, jeśli zaraz nie wypuści więźniów i nie zablokuje skanerów w budynku może dojść do tragedii. Budowa centrum dowodzenia na pierwszy rzut oka wydawała się bardzo prosta, jednak po dokładniejszym przyjrzeniu się, wprawiała w osłupieni ilością blokad.  
- Postarali się, żeby nikt stąd nie uciekł, jednak nie wiedzieli, że ja przyjdę po jeńców... - Nagle w dominującą ciszę wdarł się jakiś dźwięk, coś jakby skrobanie paznokciami po murze. Marysia  zareagowała błyskawicznie, uruchomiła specjalne urządzonka, wbudowane w kolczyki na wkręty, które miała w uszach. Po chwili wiedziała, że te dziwne dźwięki dochodzą z ostanie celi. Nie mając już nawet żadnej setnej sekundy do stracenia Marysieńka pochyliła się nad centrum dowodzenia. Najpierw rozbroiła zabezpieczenia zczytujące odciski palców, miała w końcu je w pamięci, potem zajęła się łamaniem kodów zabezpieczających. Znowu musiała uruchomić wszystkie swoje zmysły by złamać hasła strzegące jeńców. Wiedziała, że nie powinna za bardzo przeciążać swojego umysłu, ale nie miała innego wyjścia. Trochę czasu jej to zajęło ale w końcu rozbroiła wszystkie zabezpieczenia, udało jej się nawet wyłączyć każdy skaner w budynku. Całe to maksymalne wyostrzenie zmysłów zmęczyło ją ogromnie, przed oczami zaczęły jej latać jakieś kolorowe plamki. Więc je  zamknęła i wolno wciągnęła powietrze przez nos, czuła jak powoli rozchodzi się w organizmie, przynosząc dzięki krwiobiegowi każdej komórce tak potrzebny jej tlen. Marysia musiała skontaktować się z swoim zespołem, teraz gdy unieszkodliwiła system alarmowy budynku mogła się bezpiecznie odezwać.
- Baza słyszysz mnie, wszystko w porządku, zaraz uwolnię więźniów. Potrzebuję wsparcia by ich bezpiecznie wyprowadzić. System alarmowy unieszkodliwiony, możecie wchodzić. - Odpowiedział jej gruby męski głos należący do jej szefa Krystiana - Przyjąłem, za pięć minut będziemy u Ciebie, włącz lokalizator. Postaraj się zatrzymać jeńców na miejscu dopóki do was nie dotrzemy. Jeszcze jedno.... świetnie się spisałaś, tylko teraz niczego nie zepsuj! - Tak jest szefie.
Marysia najpierw uruchomiła zgodnie z poleceniem Krystiana lokalizator, następnie znalazła i uruchomiła przycisk odblokowujący drzwi cel, zaczęli z nich wychodzić zmaltretowani ludzi. Mieli tak przerażone oczy, że Marysi żal ścisnął serce. 
- Jesteście już bezpieczni, zaraz was stąd wyprowadzimy i zabierzemy w bezpiecznie miejsce. - Marysia starała się mówić jak najbardziej przyjaznym głosem by ich niepotrzebnie nie straszyć. Wiedziała, że w tym czarnym stroju musi wyglądać upiornie, ale nie mogła ściągnąć maski z twarzy, to byłby zbyt niebezpieczne ,dla niej i dla nich. Powoli przesuwała wzrokiem po tych wymizerowanych jeńcach, aż zauważyła, że drzwi ostatniej celi są zamknięte.Gdy do nich podeszła zauważyła małą dźwignie po ich lewej stronie. Nie mogła już uruchomić wszystkich zmysłów na najwyższym poziomie, za bardzo je już dzisiaj przeciążyła.
- Raz kozie śmierć, jak ich nie otworzę to nie dowiem się kto tam jest.- Marysia wstrzymała oddech i energicznie pociągnęła za dźwignię. Drzwi otworzyły się z głuchym łoskotem. Po chwili wyszedł z nich postawny mężczyzna. Marysieńka zdążyła tylko pomyśleć - TO ON! - zanim padły pierwsze ciosy....

Ciąg dalszy nastąpi wkrótce.           
                                 

Ryzykantka - niezwykła historia 1

Marysia sama już nie wiedziała czemu dziesięć lat temu przystąpiła do Organizacji. Może to jej złamane serce popchnęło ją do tego pochopnego kruku, a może miała już dosyć, po prostu dosyć...  Na początku myślała, że nie zniesie tej żelaznej dyscypliny i męczących, niekończących się ćwiczeń fizycznych jak i tych intelektualnych. Każdy dzień stanowił dla niej wyzwanie. Każde małe zwycięstwo nad sobą było świętem, które mogło się prędko nie powtórzyć. Mając 28 lat i 10 lat treningów za sobą, mogła samodzielnie prowadzić Misję, oczywiście bezpieczniej było działać w zespole, czasami jednak nie było innej możliwości - jak działać w pojedynkę.

Wiedziała, że musi tę misję wykonać bardzo szybko, każda setna sekundy mogła oznaczać ludzkie życie, które bezpowrotnie zgaśnie. Poruszała się bezszelestnie, wtopiona w noc, Marysia była nocą dzięki specjalnemu kuloodpornemu kombinezonowi utkanemu z pajęczyny czarnej wdowy. Kombinezon otulał ją tak szczelnie, że widać było jej tylko oczy, dzięki specjalnym soczewką z wbudowaną kamerką, także czarne jak wszechobecna  noc, ale lśniąc determinacją. Przycupnęła przy jednej z  najwyższych ścian budynku i przez chwilę nasłuchiwała, gdy nie usłyszała nic niepokojącego przystąpiła do działania. Stanęła tak blisko ściany, że niemalże się z nią stopiła, po czym szybko i sprawnie zaczęła się po niej wspinać. Dzięki specjalnym butom i rękawiczką z wbudowanymi przyssawkami oraz wieloletnim treningom szło jej to naprawdę sprawnie.Kiedy dotarła do krawędzi dachu energicznie przez nią przeskoczyła, by następnie przykucnąć w pozycji umożliwiającej jej szybki atak. Wyszkolono ją tak perfekcyjnie, że umiała poruszać się z olbrzymią szybkością, zawsze trafiając do celu.  Na samym środku dachu umieszczony był mały właz zabezpieczony skanerem odcisków linii papilarnych dłoni. Marysia przystawiła do niego obleczoną w specjalną rękawiczkę rękę i przywołała z pamięci układ i wygląd potrzebnych linii papilarnych.


 

poniedziałek, 18 marca 2013

Ryzykantaka - niezwykła historia

Niebo spowijała delikatna zasłona z pierzastych chmur. Powietrze nieznacznie falowało w popołudniowym upale. Zielona trawa łaskotała bose stopy Marysi, gdy bezszelestnie przemykała pod osłoną gęstego szpaleru drzew. Wiedziała, że musi się spieszyć by dotrzeć przed Nimi do celu. Ciało miała nieprzyjemnie oblepione potem, bardzo chciało jej się pić. Mimo doskwierającego jej upału i męczącego ją pragnienia przyspieszyła kroku, przeczuwała, że to już niedaleko. Jej nagie ramiona stanowiły doskonały żer dla owadów, były już tak przez nie pokąsane, że całe pokryte były bąblami różnej wielkości. 
- Muszę wytrzymać już niedaleko, jeszcze tylko kawałek, a będzie po wszystkim.- Marysia cały czas dodawała sobie odwagi w myślach, z jej ust nie mogło paść ani jedno słowo inaczej Oni by ją usłyszeli. Wtedy zabawa by się skończyła, tylko z jakim skutkiem? lepiej nie wiedzieć?
Po przedarciu się przez ostatnie zarośla Marysieńka w końcu zobaczyła cel swoich zmagań z naturą i własną wytrzymałością. Czy udało jej się dotrzeć  na miejsce przed nimi? Nie mogła tego na pierwszy rzut oka ocenić. Nie widziała nikogo w pobliżu, ale przecież doskonale zdawała sobie sprawę jak Oni doskonale potrafią się kamuflować. Już miała wyjść z ukrycia gdy usłyszała za sobą jakiś hałas.... 
Ciąg dalszy  nastąpi:)

niedziela, 17 marca 2013

niedziela wieczór

Witajcie:) nareszcie koniec weekendu i w końcu nadszedł czas na odpoczynek:) Po dzisiejszej pobudce o 4.30 oraz prawie całym dniu spędzonym na zajęciach, jestem wykończona. Niestety zima nie odpuszcza i na dworze jest bardzo chłodno, co niewątpliwie nie sprzyja wczesnemu wstawaniu.
W ciągu całego naszego życia cały czas dokądś spieszymy, gdzieś podążamy, poznajemy nowych ludzi, zdobywamy różnorakie doświadczenia - i nie mamy prawie czasu na odpoczynek. Sprawiamy, że nasze życie jest ciekawe, wypełnione po brzegi różnościami dzięki temu mamy skąd czerpać inspirację do własnych dzieł.
Miłego tygodnia.:)

piątek, 15 marca 2013

Dzień drugi

Witajcie ;) jak mi dzisiaj nie chciało się wstać! Spałam sobie smacznie w ciepłym kokonie mojego łóżka, gdy w mój idylliczny świat brutalnie wdarł się budzik krzycząc - wstawaj. Gdyby chociaż za oknem była już wiosna i w perspektywie byłby wolny weekend, a tu nic z tego. Odpoczynek trzeba odłożyć na później, może i na niego kiedyś przyjdzie czas, ale tylko może... Jak dobrze, że chociaż słoneczko mnie nie zawiodło i tak pięknie świeci ;)

czwartek, 14 marca 2013

Dobry początek?

Witajcie:) dzisiaj zaczyna się moja przygoda z prowadzeniem bloga. Początki bywają trudne, ale ja jestem dobrej myśli:) Za oknem pięknie świeci słoneczko i pomimo  bardzo mroźnego powietrza chce się żyć! Cały czas oczekuję na jak najszybsze  przyjście wiosny, może się w końcu doczekam, a wtedy... Cała przyroda obudzi się do życia, delikatne roślinki nieśmiało wychylą się z ziemi by za kilka miesięcy wspaniale rozkwitnąć.