czwartek, 21 marca 2013

Ryzykantka - niezwykła historia 4

- Ja się nie zgadzam. Słyszysz?!!! To nieprawda, że zawaliłam misję. To on mnie zaatakował, ja się tylko broniłam.
Krystian z politowaniem spojrzał na Marysię i niedowierzająco pokręcił głową. - Według mnie powinnaś obezwładnić go szybciej, a nie cackać się z nim jak z jajkiem. Gdybyś była bardziej stanowcza i nie zważała na zbędne sentymenty poradziłabyś sobie z nim sprawniej. 
Marysieńka zmrużyła gniewnie oczy, widać było, że aż w środku gotuje się ze złości. - Może miałam tak na wstępie uderzyć go pięścią między oczy by padł u mych stóp? Miałam uwolnić jeńców, a nie ich bić.
Krystian otworzył górną szufladę swojego biurka i wyjął z niej siwą teczkę. - Od dzisiaj jesteś niańką JEGO dzieci. - Marysia otworzyła usta w niemym proteście. - To on ma dzieci? Kto by wyszedł za takiego.... - Ty Maryśka byś z chęcią go poślubiła gdyby 10 lat temu poprosił cię o rękę. Przypomnij mi jak on w ogóle ma na imię. 
Zrezygnowana Marysieńka skurczyła się na krześle. -  Marek. Ma na imię Marek. Mam nadzieję, że chociaż nim nie muszę się zajmować? Rozumiem, że mam zostać niańką jego dzieci by mieć na nie oko by nie został porwane ani skrzywdzone w żaden inny sposób.
Marysia poddała się prawie bez walki. Wiedziała, że z szefem jak coś postanowi nie warto dyskutować.  
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz