piątek, 5 kwietnia 2013

Zawsze Cię znajdę, a wtedy...cd.5

- Jak to zamarznięta? Zamarzłaś i żyjesz? - Oktawia niedowierzająco pokręciła głową. 
Gelare nic więcej nie mówiąc gestem nakazała Octavii iść za sobą. Cały czas wisiało nad nimi widmo powrotu istnego potwora w ludzkiej skórze. Śnieg miarowo chrzęścił pod nogami Vii (Octavii), a padający śnieg przesłonił całą okolice. Po półgodzinnej wędrówce dotarły do dziwnej skarpy jakby wykutej z lodu ale dziwnie miękkiej. 


Dwa kilometry dalej. Zakapturzona postać ubrana cała na czarno nerwowo przemierzała gęstwinę leśną. - Tym razem udało jej się ujść z życiem ale na wszystko kiedyś przyjdzie pora, nawet na śmierć mojej wybranki. Jak cudownie było czuć jej strach. Niemalże słyszałem wzburzoną krew w jej żyłach gdy ze mną walczyła. Tob było takie słodkie, broniła się jak mały kociak nie wiedząc jak zadaje się skuteczne ciosy. Jeszcze do tego te zabawne odgłosy jakie z siebie wydawała próbując się oswobodzić. -  Z gardła zakapturzonego mężczyzny wydobył się rechot. - I ona myśli, że ucieknie przede mną? Że jest lepsza od innych moich kociaków? Niedługo się dowie, że dla niej przyszykowałem coś specjalnego. 

Kraina Gelare Hibernerum jak łatwo się było domyślić cała była pokryta lodem i śniegiem. Od tej dziewiczej niczym nieskażonej bieli rozbolały oczy Octavię...
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz