wtorek, 23 kwietnia 2013

Ryzykantka - niezwykła historia 10

Pot stróżkami ściekał jej po plecach, lecz mimo to Marysia nie przerywała ciężkiego treningu. Wszyscy domownicy, z wyjątkiem niej smacznie spali w swoich łóżkach. Ona jakoś nie mogła zasnąć i wyładowywała wszystkie swoje zawiedzione nadzieje na przyrządach w domu Marka. Nie chciała się do tego przyznać, ale bardzo zabolało ją to, że Mareczek jej nie poznał. Jej głupie serce wywinęło fikołka na jego widok. Co zrobić z niemądrym sercem skoro nie słucha nikogo, nawet jej? Była już naprawdę zmęczona, a uczucie frustracji i przygnębienia jakoś nie chciało sobie pójść.  Miarowy szczęk urządzeń tylko powiększał jej frustrację.
Pierwsze promienie słońca zaczęły sączyć się przez niedomknięte żaluzję, tworząc ciekawą mozaikę na podłodze siłowni.
- Muszę wracać do swojego pokoju, nikt nie może mnie tu nakryć do tego w specjalnym stroju wzmacniającym prace mięśni. - pomyślała Marysieńka - mam nadzieję, że nikt jeszcze nie wstał i dam radę prześlizgnąć się do swojej tymczasowej kwatery.

Na korytarzu panował delikatny półmrok, Marysia poruszała się bezszelestnie w swoich specjalnych butach, aż tu nagle zza rogu wychodzi ..................       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz