środa, 17 kwietnia 2013

Ryzykantka - niezwykła historia 9

Marysia czuła się całkowicie rozbita przed spotkaniem z Markiem. Choć minęło tyle lat odkąd widzieli się po raz ostatni i on pewnie jej nawet nie pamięta, to jej głupie serce na myśl, że znów będzie mogła być blisko niego, po prostu wariuje. 
- Ale mój szef mnie pięknie urządził - pomyślała Marysieńka. - Pewnie chce żebym zwariowała. W końcu mógłby się mnie pozbyć. Jako jedyna kobieta w zespole działam mu na nerwy. Jak to dobrze, że mam na sobie tyle kamuflażu, przynajmniej nie będzie widać jak zmieniam się na twarzy na jego widok.

Marysia podjechała swoim samochodem, który nie odróżniał się niczym od innych aut, choć był wyposażony we wszystkie nowinki techniczno-szpiegowskie, pod dom Marka. Był to bardzo okazały budynek pomalowany na niebiesko. Marysieńka przed wyjściem z samochodu dokładnie zlustrowała otoczenie. Zauważyła, że Marek ma zamontowany na całej posesji najnowszy system alarmowy. Włączyła skaner w okularach i po chwili już wiedziała, że szyby w jego domu i we wszystkich zabudowaniach do niego należących są kuloodporne. 
-Wygląda na to, że Mareczek wziął sobie do serca, to że niedawno o włos uniknął tragedii. - powiedziała do siebie Marysieńka.
Z jej wisiorka wyglądającego jak zwykły kamień odezwał się głos. - Maryśka, czy ty mówisz do siebie czy mi się wydaje? 
Marysia agresywnym tonem -  Łukasz, a ty czasem nie miałeś ostatnio problemów ze słucham? Coś mi się zdaje, że tak zeznałeś na dywaniku u naszego dyra Krystiana. 
Łukasz w pierwszej chwili zaniemówił, bo po jakimś czasie pojednawczo stwierdzić. - Wyluzuj Maryśka tylko tak żartowałem.
Marysia, teraz już spokojnym tonem, kazała sobie i jemu wracać do pracy.  - Dobra, bierzmy się do pracy, bo obydwoje znajdziemy się w biurze szefa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz